Wyjazd studyjny do Rzymu Drodzy literaci /wszyscy/
Stowarzyszenie Academia Europaea Sarbieviana /AES/ zaprasza na wyjazd studyjny do Rzymu szlakiem ...czytaj więcej
Członkowie Stowarzyszenia Academia Europaea Sarbieviana /wszyscy/ Dla uczczenia tych dwóch rocznic planujemy także w dniach 22-30 kwietnia 2025 r. wyjazd studyjny szlakiem M.K. Sarbiewskiego ...czytaj więcej
POWIAT PŁOŃSKI WSPIERA XIX FESTIWAL KS. MACIEJA SARBIEWSKIEGO „CHRZEŚCIJAŃSKI HORACY Z MAZOWSZA” W dniu 26 kwietnia 2024 roku przedstawiciele Stowarzyszenia „Academia Europaea Sarbieviana”, ...czytaj więcej
Program XIX Międzynarodowego Festiwalu ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego „Chrześcijański Horacy z Mazowsza” pod patronatem Marszałka Woj. Mazowieckiego, Biskupa Płockiego (9-10 maja 2024 r.) ...czytaj więcej
XIX Międzynarodowy Konkur Poetycki „O Laur Sarbiewskiego” Konkurs jest organizowany z okazji 429 rocznicy urodzinksiędza Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i ...czytaj więcej
strona 1 1 2 3 4 ..
|
Ep. 2 DO ŹRÓDŁA SONY
Gdy po powrocie z Rzymu nawiedził je w rodzinnej wiosce
Źródło, przejrzystsze niźli szkła kryształy,
Czystsze niż czystych śniegów biel wesoła,
Rozkoszy, którą Nimfy ukochały,
I oczko mego rodzinnego sioła,
Znużony długą drogą, z troski brzemion
Chcąc się wywikłać, hen z tuskiej aż ziemi
Wróciwszy, ciszą tęsknoty oniemion,
Na darnie padam nad nurty twojemi.
Dozwól tu spocząć i do wklęsłej dłoni
Zaczerpnąć wody, niechaj je j nie zmąca
Ani gałązka z drzewa spadająca.
Gdy bełkotaniem rozkosznym słuch bawisz
I skacząc, falą ochoczą, świetlaną
Potrącasz lekko szemrzących traw klawisz,
Niech przykrych szumów topole przestaną
I słów słuchają tych: gdy wieszcza mianem
Nie darmo Urban mnie darzy uczony,
nad toń Blanduzji bardziej będziesz znanem
I bardziej sławnym niż fale Sirmiony.
(tłum. Samuel Twardowski)
Pp. 1 DO NAJŚWIĘTRZEJ PANNY JASNOGÓRSKIEJ
Prośba o zjednanie różnych łask Stanisławowi Łubieńskiemu biskupowi płockiemu
O Panno, szczytna Jasnej Góry chwało,
Której wotami przyozdobion słynie
Szeroko obraz i wonnych niemało
Kadzideł pyszne napełnia świątynie,
Racz na Mazowsze jasne zwrócić oczy,
Gdzie kwiatów tęczą łan żyzny się barwi
I cudnie lśniących bursztynów zwał toczy,
Igrając w słońcu, spieniony nurt Narwi.
Racz Łubieńskiego biskupi dyjadem
Otaczać pieczą i miej go w pamięci,
Czy to świecących cnót męskich przykładem
Młodzieńców w Płocku na kapłanów święci,
Czy też spoczynkiem wątłe krzepiąc zdrowie
Piórem się zajmie, albo miłe ku oku
Nawiedzi gaje w zacisznym Wyszkowie,
Pułtusk i pełen zieleni łan Baroku.
Zachowaj Polsce nowego Nestora,
Niech wśród senatu trosk krzepko się trzyma,
Niech zmiennej wiosny nie szkodzi mu pora
I srogie mrozy przenosząca zima.
Niech Syriusz ani wilgotny Oriona
Oddech nie szkodzi mu, niech twojej twarzy
Zbawienny odblask, o Bogiem wsławiona
Dziewico, siłą młodzieńczą go darzy.
W infuły świętej przystrojon blask złoty,
Niech wielbi Ciebie, ja zasię nowemi
Pieśniami, Panno, nadziemskie twe cnoty
Po roku znowu rozsławię w mej ziemi.
(tłum. Samuel Twardowski)
IV 15 DO NARWI
Nad której brzegiem niegdyś jako młody chłopiec pierwszą układał piosenkę
W róż białych wieńce cichutko skroń chowa,
Irysy skryta i fijołków wałem,
Zasypia słodko ta chwila tęczowa,
W której pieśń pierwszą na lutni zagrałem,
Kiedy, beztroski jeszcze, chłopiec młody,
nad pięknym brzegiem bawiłem się Narwi.
Odtąd urokiem słonecznej pogody
Dni moje kwitną, brzask odtąd mi barwi
Lirenki struny złotem, bojów więcej
Nie sławi ona, ni szczęku Gradywa,
Lecz miłe, pełne prostoty dziecięcej
Rozrywki, w jakie wieś cicha opływa,
Róż kępy, świeżą osrebrzone rosą,
Albo fijołki, albo szmer radosny
Fal Wilii, które po piaskach się niosą,
Albo wietrzyka szum wśród pierwszej wiosny.
Narwio, nad którą niegdyś, chłopiec mały,
Biegałem, lutnią wielbiąc fal twych głębie,
Przyjm, proszę, ostrym kolcem dla twej chwały
Wiersz, wyrzezany na zielonym dębie:
"Niech Narew, której brzeg wieszczy Apollin
Wraz z Pierydami umiłował z dawna,
Wsławiają flety wśród zacisznych dolin,
W pańskich chórach niechaj będzie sławna!"
Gdy ta piosenka moja w czerstwej korze
Krzepkiego dębu lśnić będzie wycięta,
Wnet jej chłopaczki nauczą się hoże
I pełnej wdzięku wstydliwe dziewczęta.
W rocznicę tego dnia, w jasne zaranie,
Gdy będą dzieci w tych stronach zbierały
Gwiazdeczki miki, tęczące świetlane
I ogniem lśniące bursztynu kryształy,
Na przemian piosenkę tę w pieniu wesołym
Zanucą chłopcy z dziewczętami społem.
(tłum. Samuel Twardowski)
IV 17 DO FIJOŁKA
Co roku 1 maja uwieńczać ma skronie Dzieciątka Jezus
O zorzo wiosny, o królewski kwiecie,
Co dzierżysz cudne punickich pól berło,
Splotami swymi uwieńcz Boże Dziecię;
Czemu pod złotem i pod ciężką perłą
Lub pod gniotącej purpury zawojem
Miałby uginać się? Królowi nieba,
Co chciał ubogim stać się, kwieciem twojem,
Fijołku skromny, zwieńczyć czoło trzeba.
Często Bóg mały dar na skronie bierze,
Jeśli prawdziwa życzliwość go dała,
Ofiara z serca, które kocha szczerze,
Nad skarby wielkie cieszy Go, choć mała.
(tłum. Samuel Twardowski)
IV 23 DO PASIKONIKA
Siedzący w górze na liściu topoli,
Pijany rosy łzą, coś napój daje,
Piewiku, który strzekocąc do woli,
Milczące wokół uweselasz gaje.
Po długiej zimie - krótka pora wiosny
Rydwanu swego raźne toczy koła:
Nuże, pośpiesznie spór zacznij radosny
Ze słońcem, które do życia świat woła.
Bo szczęścia uśmiech nie zjawia się co dnia
I prędko znika; niedługo wzrok pieści
Rozkoszy serca płomienna pochodnia,
Dłuższą jest zwykle tęsknota boleści.
(tłum. Samuel Twardowski)
DO RYCERSTWA POLSKIEGO OJCZYSTĄ MUZĄ
AD EQUITES POLONOS
Aeterna magnis carmina Carpat... (Lib. IV, l)
Wieczną na wielkiej krępakowej skale
Rysuję piosnkę. Umiejcie ją cale,
Potomne czasy! Niewinne dziewczęta
Niech ją i późne śpiewają wnuczęta.
Próżno, Polacy, miasta murujemy,
Próżno i zamki do zamków łączemy,
Jeśli w kościołach pustki, a wyniosłe
Świątnic fabryki chwastami zarosłe.
Próżno hucznymi z fortec kartanami
Puszkarze miecą swymi piorunami,
Jeżeli chóry kościelne pauzują,
A nieme dzwony wieże swe piastują,
Jeśli też w jednym będących Kościele
Wyznania Boga jest przeciwnych wiele,
A gminu ludzi, prze ich dzikie zdanie,
Prawa i wiary dziwne pomieszanie.
Za jedną bramą źle w mieście siedzimy,
Źle w jednym szyku ojczyzny bronimy,
Ofiary Bogu, nabożeństwa różne,
Błagania nieba - sposoby to próżne.
Kto nie wie Greków: że o wierze swary
Włożyły piękną Grecyją na mary?
Gdy się gmin w Boskie wdaje tajemnice,
Kurzą się czeskie sąsiedzkie świątnice.
Wnętrznym wzruszeniem utracone zdrowie
Królestwa swego płaczą cni Węgrowie.
Zebrane w kupę wszytkie możne siły
Oraz przeciwne wiary potopiły.
Rzuć z Tatr, Polaku, w lewo twoje oko
Na pola bydeł pełne, skąd szeroko
Draw i Saw płyną i skąd szerokimi
Wiezie obfitość Dunaj brzegi swymi.
Zaż by tak urósł ów tyran Sztambołu,
Kiedy by widział serca wszech pospołu
Sfornych chrześcijan w jednym wiary pęcie?
Sprzysięgło siły byłyby mu w wstręcie.
A wszak swym siłom Węgrzyn podufały,
Już był opatrzył swe fortece, wały,
A w brzegach pełnych rozłożysty Dunaj
Przestrzegał: przez mię o moście nie dumaj.
Bronił ten do miast przystępu snadnego,
Ale Bóg gniewu nieubłaganego,
Złych rąk obrony hańby i nadzieje,
Z których się oraz całe niebo śmieje.
Wieszczym ja duchem z nieba obietnice
Niosę krwi polskiej; póki ich świątnice
Zgodnymi śluby, modłami i pieniem,
Jednym kadzidła ciepłe są paleniem;
Póki i Tobie pokorne kolana
Polska nachyla, kiedy zorza rana,
Jasne południe i mrok późny każe,
O Panno, wolna od wszelakiej zmaze!
Pókić ołtarze, kiedy w grudniu świta,
Świec siedmią jasne i trwa starożyta
Pieśń przodków naszych, a gmin pospolity
Pokornieć pali z prosta wosk uwity.
Nas samych Wisła i Dniepr niech napawa,
W morza swe idąc póki biegu stawa.
A my ni wichrów z południa się bójmy,
Ni się o Arkton północną frasujmy.
Mylę się? Czyli głos z powietrza czuję?
Głos mi poważny nadzieję cukruje.
A na znak, co się chmurą kęs zadęło,
Zaraz i niebo pogodą błysnęło.
(tłum. Samuel Twardowski)
AD VIOLAM
Aurora veris, punicei recens... (Lib. IV, 17)
Gończe wiosenny, miło woniejących
Kwiatków panicze, do podobających
Bogu się skroni Przeczystej Dziewicy
Pójdziesz, fijołku, w dar Bogarodzicy.
Ciebie na czoło poświęcam, któremu
Świat czołem bije, rozumiem, twojemu
Szczęściu i złoto, i drogie kamienie
Zajrzeć już będą, że w tej będziesz cenie.
Ty z ziemskich swoje przeniesiesz siedlisko
Różańców, lub tam, gdzieś się czołgał nisko,
A w najpiękniejszym spoczniesz czele, z wielu
Kwiatków najpierwszy sam, uprzedzicielu.
A ja w przydatku afekt ukorzony
Przydam i dar ten ukraszę niepłony,
Tak mając, iże przy chęci bogatej
Maleńkie dary Bogu idą w płaty,
Więc i o Panno! Ziemi, niebios kwiecie
Najukochańszy! Ta poczta niechże Cię
Mała ma ujmie. Wszak niemylnie tuszę,
Dar mały wielkie błaga animusze.
(tłum. Jan Gawiński)
PSZCZOŁY
AD APES BARBERINAS
Cives Hymetti, gratus Atticae lepos... (Lib. III, 15)
Drobne ptaszęta, wy w pułku ruchawym
Mądre w rzemiośle twórczynie słodkawym,
Kmiotki Hymetu, niewinne dziewice,
Pieścidła Dyjanny,
Niezganione panny!
Cne kawalerki, ćwiczone spisniczki,
Złotego pułku chyże bojowniczki!
O, niepojęte w swej sztuce mistrzynie,
Pracowicielki, zacne gospodynie!
Skowronkowej pory
Wdzięczne wiosny cory!
Wy, kiedy burzyć na zielone włości
Z swych wylatacie zbrojne majętności,
Stamtąd dobyte kanarowe plony
W swój przynosicie zamek usklepiony,
W robocie obfitej,
W zbroi złotolitej,
Zbierajcie, żyjcie wiek w swojej słodkości,
Ja miasto wczasów świadom mych gorzkości
W tym polu, kędy zioła malowane,
Odpocznę i dni moje stroskane
Będę łzami zlewał,
Czegom w nich używał.
Ach, nie tu koniec! Jeszcze moje życie
Dozna podobno swoich trosk obficie.
Niejeden czarny kamyczek potoczę,
Z nim nieraz smutną twarz łzami umoczę.
Świadom złych niewoli,
Co sercu nie gwoli.
Wstanę, a umysł na wszelkie przygody
Uzbroję, aboś tymczasem świebody
Zażyję jakiej. Czasom trzeba służyć,
Smutno, wdzięczne li, wszego mierno użyć.
Nigdy nie ustanie
Świat w swojej odmianie.
(tłum. Jan Gawiński)
DO SWEJ LUTNI
AD SUAM TESTUDINEM
Sonora buxi filia sutilis... (Lib. II, 3)
Wdzięczna lutni! Przedniejszego
Drzewa wnuczko! Życia mego
Towarzyszko, co twą sprawą
Serce mi kwitnie! Uciecho! Słodka moja zabawo!
Tu, gdzie Wisła białym cugiem
Płynie w morze pławem długiem
Blisko skały Wawelowej,
Przy brzegu, mym cedrom rówien, wstaje las topolowy.
Ciebie ja na ukochanym,
Stogałęzim, w list odzianym
Jednym drzewie w dzień pogody
Słońca jasnego zawieszę, pełen wewnętrznej swobody.
Niechaj w cię zefiry wdzięczne
Swych tchów nawieją, a w brzęczne
Strony twe zadzwonią, a ja
Na zielonym mchu się złożę miłowonnego maja.
Ach! Mnie wpośród tych zamysłów
Rozkosz ginie od mych zmysłów.
Co za wicher nagle wstaje?
Czarne chmury się gromadzą, a grzmotem niebo łaje!
Wstańmy! O nasze nietrwałe
Uciechy, rozkoszy małe
Jeszcze mówim, a tej chwili
Radość ginie, ginie i to, co jest w sercu najmilej.
(tłum. Jan Gawiński)
|
|